Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/88

Ta strona została uwierzytelniona.
—   80   —

telnikowi, musimy jeszcze tajemnicę mu zwierzyć jedną.
Na pierwszém piętrze kamienicy, któréj strych zajmował pan Tęczyński, mieszkał kupiec bogaty, niejaki Rehmayer, mający trzy córki. Najstarsza z nich już była ukończyła pensyę, dwie chodziły jeszcze z teczkami pod pachą, w spodeńkach stanowiących fałszywą ich metrykę. Jedna z nich bowiem miała lat szesnaście skończonych, druga piętnaście.
Obie, nie mówiąc już o najstarszéj, były nadzwyczaj — rozbudzone, pojętne, żwawe i patrzały na mężczyzn tak jakby już tych spodeniek nie miały. Najstarsza, któréj imie dano Arkadii, chociaż świętéj tego nazwiska nie spotyka się w kalendarzach, miała ten sam żywy charakter co dwie młodsze siostry... Była to śliczna, mała trochę, ale jak pączek róży wyglądająca blondyneczka, z oczkami figlarnemi, a buzią zawsze w uśmiechach, z twarzyczką, w któréj dwa dołki różowe chciało się całować. Ulubienica ojca i matki, pani w domu, tyran straszny dla sióstr młodszych, które szpiegowała i karciła nielitościwie, Arcia była by anachoretę skusiła!
Wprawdzie kochało się w niéj już wielu, pierwszy komisant ojcowski sam jéj mówił po cichu, (bo sobie pozwalała mówić różne rzeczy) — że się z desperacyi dla niéj struje albo utopi; szalał za nią sekretarz jeden i komisyoner — który jéj bukiety przysyłał złotemi szpilkami spinane. Tymczasem raz na wschodach spotkawszy idącego Bolka, pan-