Radzcy nie było już w domu, gdy pan Serafin, któremu idący na lekcyę Bolek towarzyszył, zjawił się w salonie państwa Dziembów. Sama pani zwykle poranne godziny poświęcająca starannéj restauracyi swych wdzięków, dowiedziawszy się z biletu o przybyciu — kuzyna (tak go w domu nazywano) nie dokończywszy ubrania wybiegła przeciw niemu z radością wielką, która przykre jakieś uczyniła wrażenie na Bolku, mimowolnym, przywitania bardzo serdecznego, świadku.
Pana professora odprawiono grzecznie do chłopców, a radczyni zabrała poufale dawno niewidzianego gościa do swojego pokoju. Po drodze przywitała go téż grzecznie, ale dosyć chłodno, panna Emma.
Pan Serafin widocznie ujęty był okazaną mu gorącą przyjaźnią, całował nienasycenie piękne rączki kuzynki (alias cioci) i śmiejąc się, szczęśliwy poszedł za nią na długą gawędę na cztery oczy. Troskliwa pani posadziwszy go wygodnie, dawszy mu pozwolenie palenia cygara i zapałki, wzięła się do egzaminu sumienia młodego panicza, dla którego oświadczała się z macierzyńską miłością.