Serafin puścił sobie cugle w opowiadaniu o nudném na wsi życiu, o kawalerskim stanie, o interesach które by chciał do pewnego przyprowadzić porządku.
Od pół słowa go zrozumiała troskliwa opiekunka.
— Słuchaj — rzekła — gdybyś trochę umiał sobie zadać pracy i starania, — miałabym dla ciebie coś takiego dystyngowanego, miłego, pięknego, i ozłoconego, że całe życie byś mi powinien być wdzięczny!
Serafin w rękę pocałował, z góry dziękując.
— Ale ty, jesteś leniwy, chciałbyś, żeby ci to bardzo łatwo przyszło, a tu nie byłoby bez wielkich starań — i pamięci na siebie. Jest tu — ciągnęła pani Dziębina — pewna wdówka, osoba bardzo pięknego wychowania, niezmiernie bogata, wcale ładna, bezdzietna, i miła! miła!
Mówiła o pani Laurze.
— Wprawdzie — dodała — do téj pory nikt nawet ani przypuszczał, ażeby kiedykolwiek za mąż wyjść myśłała i mogła. Ostatniemi czasy jednak wyrwało się jéj kilka słówek znaczących — o! bardzo znaczących, które ja pochwyciłam i zanotowałam... Jest stęskniona, pragnie życia na wsi i spokoju, a choć serce ma złamane, jak powiada, potrafiłaby się do statecznego, poważnego, łagodnego charakteru mężczyzny, przywiązać może! Ja zaraz sobie pomyślałam o tobie.
— Ale Serafku kochany, tam trzeba taktu, układności.
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/95
Ta strona została uwierzytelniona.
— 87 —