pilno było rozwinąć przed mężem program uszczęśliwienia kuzyna. Nie mogąc wytrzymać schyliła mu się do ucha, napomykając o swym pomyśle, ale na pierwsze o nim wspomnienie, Dziemba, zwykle powolny, zmarszczył się i dał jéj znać wejrzeniem, żeby o tém nie mówiła.
Zdziwiło to tak i zaniepokoiło rozgorączkowaną już swym projektem panią, że rzuciwszy w salonie kuzyna z Emmą, pociągnęła męża natychmiast do gabinetu na poufną rozmowę.
Radzca poszedł leniwym krokiem i zafrasowany.
— Cóż ci znowu do głowy przyszło krzyżować moje projekta? — zawołała pani dosyć popędliwie, zaledwie drzwi przymknąwszy za sobą.
Radzca trząsł głową.
— Ale to ty, moje kochanie, krzyżujesz moje projekta — odezwał się mąż powoli — ty, ja właśnie dla Serafina co innego obmyślałem.
— Cóż takiego? jużci mi wolno wiedziéć? — zapytała pani.
— Nie domyślasz się? — z uśmiechem rzekł radzca.
— Nie mam wyobrażenia.
— Możeż być pożądańszy mąż dla Emmy? — zawołał ojciec tryumfująco,
Pani Dziembina zagryzła usta.
— Przepraszam cię — rzekła — sensu w tém nie ma. Naprzód pokrewieństwo blizkie, wiesz, to już nie dobre zawsze, powtóre, powtóre brak sympatyi, i znowu, przyznam ci się, że Emma może dla siebie znaleźć coś pokaźniejszego nad poczciwego
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/98
Ta strona została uwierzytelniona.
— 90 —