Serafina, nieprzeczę, że dobre bardzo chłopczysko, ale — wskazała na głowę.
— Emma ma nielada zdolności, rozum, dowcip, a on sobie prostaczek.
I ty tego miałabyś nie wiedziéć, że kobieta rozumna, powinna właśnie szukać sobie męża w tym rodzaju — rzekł grzecznie radzca.
Na twarzy pani Dziembiny malowało się takie nieukontentowanie i niepokój razem, że radzca nie wiedział jak to sobie tłómaczyć.
— Ja na to nigdy nie pozwolę — dodała stanowczo.
Dziemba ręce załamał.
— Otóż to z wami kobietami sprawa! — zawołał. — Niepozwolę! Veto i kwita. Bez żadnéj racyi...
— Bądź pewien, że mam racyę — odparła gwałtownie się odwracając pani — i daję ci słowo, że Emma za niego nigdy by w świecie nie poszła. — Ja jéj zmuszać nie będę, spodziewam się, że i ty także. Znam ją lepiéj od ciebie.
— Przynajmniéj poprobuj! zapalczywa kobieto! — odezwał się radzca, — zatrzymajmy go, zbliżmy ich.
— Ja ci z góry powiadam, że to nie ma sensu i ja od jutra, od dziś zaczynam starania około wdowy.
Z oznaką najwyższego nieukontentowania, radzca ręką machnął, pani popatrzała nań chwilę i oburzona powróciła do salonu.
Tu już i Bolek po skończonéj lekcyi intromitował się, a że z dwojga złego wybierając, panna
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/99
Ta strona została uwierzytelniona.
— 91 —