Gbyby on był sam przez się ognisty jak słońce, toby się też jak ono, zawsze nam jasny, cały i okrągły pokazywał; tymczasem widujemy go to ćwierć, to połówkę, to cały oświecony. Łatwo się z tego domyśleć, że on tyle tylko świeci, ile słońce da mu światła, do którego jak się obróci, tak też odbija światło jego.
W miarę jak się odmienia położenie księżyca do słońca, widzimy jego skrawek oświecony jak sierp na nowiu, potem połówkę, dalej cały błyszczący światłem bladem i wcale nie grzejącem. A z tego że nie ogrzewa widać także, iż tylko cudzą jasność odbija, jakby zwierciadło.
Że księżyc, choć się nam różnie wydaje, zawsze jest jednak okrągły, łatwo się o tem przekonać, choć nie cały bywa oświecony. W noc pogodną, kto ma dobre oczy, to i resztę księżyca ciemniejszą dojrzeć może wyraźnie. Cały krążek słabo malutkiem światełkiem szarem rysuje się na niebie.
Księżyc widocznie kręci się nieustannie koło ziemi, bo ledwie ostatnia kwadra się skończy, zaraz nów nastaje. A że ziemia, jak już wiemy, chodzi koło słońca, musi on tedy z nią także w koło słońca się obracać.
Strona:PL Kraszewski - Świat i ziemia.djvu/20
Ta strona została uwierzytelniona.