Strona:PL Kraszewski - Żacy krakowscy.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

mieniu, mógłże w takim razie zupełnie być spokojnym ks. pleban przed ukończeniem sprawy? Nie, zapewne — samolub jaki na jego miejscu, widząc oddalone własne niebezpieczeństwo a nie zważając na frasunki, jakie to drugim jeszcze sprawić mogło, byłby się radował, że sam biedy uniknął. Lecz daleki od tych uczuć pleban niespokojny, ledwie się ośmielał czasami z pokorą i spuszczonemi oczyma przebiegać ulice, milczał, nie narzekał, nie radował się i modlił się tylko Bogu. W modlitwie, dla duszy która do niej przywykła, która w niej szuka nagrody za swoje cierpienia, znajdzie się wszystko: nadzieja szczęścia lepsza od samej szczęśliwości, ufność w Boga i obojętność na złe, które jak wszystkie rzeczy tej ziemi koniec musi mieć.
Jeszcze się nie zmierzchało, gdy ks. Czarnkowski wybrał się do biskupa, obwinięty suknią swoją, z utuloną twarzą, aby lud nie zastępował mu drogi krzykliwie.
Przed biskupiem mieszkaniem jak wprzódy stali słudzy liczni, trzymający konie wierzchowe, pilnujący bogatych wozów i kolebek pańskich.
Ukazanie się jego w pośród nich, mina posępna i pokora wypiętnowana na całej postaci, sprowadziła znowu biednemu księdzu obelgi, szepty i zuchwałe potrącania służalców, ale on nie obrócił się nawet, jakby nic nie czuł i nie słyszał, i stanąwszy u drzwi ujrzał, że tą razą sługa nie biegając jak wprzódy pytać pana, puścił go natychmiast kłaniając się nisko.
U ks. biskupa mnóstwo było osób: brat jego ochmistrz, Stanisław Grabia, Tarnowski, Kmita, ks. Przerębski, Adam biskup Krakowski, biskup Chełmski i biskup Poznański, mieszkający naówczas przy królu, i wiele osób znaczących już to z dworu, już przypadkowo