Ta strona została uwierzytelniona.
Nieszczęście jego szło za nim i dalej. W kościele i na ulicy, znajomi których spotykał, odwracali głowy aby go nie widzieć, nie odpowiadali na jego powitanie, lub uniknąć niemogąc, zimno i prędko zbywszy, uciekali.
Przekonał się na ówczas ks. Czarnkowski, że użalenia się studentów, a może i odgłos powszechny, iż ta sprawa źle poszła na jego stronę, uczyniły go pogardzonym i usunęły od wszystkich. Każdy teraz lękał się aby znajomość z obwinionym nie zrobiła mu jakiego kłopotu, nie zmusiła do wyznań, do stawania u sądu na świadectwo lub tym podobnie.
Biskup nawet Samuel, lękając się podejrzeń studentów, nie chciał się widzieć z księdzem Czarnkowskim. aby nie sądzono, że jego stronę trzyma i naradza się z nim o sprawie.