Przyszło nareszcie do strony ks. Czarnkowskiego i słuchano było? Naprzód jego zeznanie — powtóre księdza wikarego Wojny, jego brata i dwóch Bernardynów. Pokazało się z tego, że był pod ówczas ks. Czarnkowski u nich na wieczerzy, kiedy się ten rozruch począł, lecz w prędce wyszedł, a nikt dla dojścia lepszego wypadku nie chciał czy nie umiał powiedzieć godziny, kiedy się to poczęło, i kiedy wyszedł ks. Czarnkowski. Przez oznaczenie bowiem czasu mógł się usprawiedliwić obwiniony i okazać, że natrafił już na samo rozpierzchnienie studentów. Stanęło na tem, że świadkowie nic a nic mu dopomódz nie mogli.
V. Prosił ks. Czarnkowski, aby miejskiej władzy wyszukać rozkazano sługę owego, który, jak on dowodził, w jego się suknie po pijanemu przebrawszy, wyszedł na próg domu krzyczeć na swych towarzyszów sług i z przyczyny ciemności wzięty został za samego księdza.
VI. Odpowiedź dano iż zalecono zostało władzy miejskiej szukać go jak najpilniej.
VII. Z wielkiem podziwieniem wszystkich wprowadzono okutych w łańcuchy sług dwóch ks. Czarnkowskiego, którzy w owym rozruchu zabili kilku studentów. To ulżyło nieco obwinionemu, który zaczynał mieć nadzieję, iż się za pomocą ich uniewinnić i oczyścić potrafi.
VIII. Pachołkowie miejscy złożyli doniesienie jakim sposobem owi słudzy uciekający do Wieliczki, gdzie rodziców i krewnych mieli, w drodze poznani przez jednego szlachcica zostali i za daniem wiadomości do wsi połapani i do Krakowa pod ścisłą strażą dostawieni.
Strona:PL Kraszewski - Żacy krakowscy.djvu/92
Ta strona została uwierzytelniona.