dzo słabego zdrowia i wątły. Wiesz, że dzieckiem był trochę skrzywiony... odprostowano go za granicą w jakimś instytucie... jest zupełnie jak drudzy, słuszny... przystojny... trochę blady... Umysł leniwy, to prawda... on sam, mimo lat dwudziestu kilku, bardzo naiwny... dziecinny, nie przeczę, — ale, odebrał wychowanie salonowe, ma parę milionów majątku... imie niezgorsze, i dla takiej żwawej jak Serafinka, właśnie stosowny na męża.
Baron już z jego stryjem mówił o tem. Chcą go ożenić, bo się boją, aby na nim familia nie wygasła... głupie panny nasze nie pochwyciły go jeszcze... wzdragają się, bo niepokaźny — i — mówiłam ci — naiwny... Ułożyliśmy z Baronem, aby stryj go zawiózł do Karlsbadu... Tam się poznają niby przypadkiem... Chłopak, pomimo wątłego zdrowia, ma być d’une complexion tres amoureuse, zakocha się niewątpliwie... Serafince każę mieć rozum... Uważam tę rzecz za skończoną...
Ciocia milczała...
— Cóż ty na to? spytała Mama...
— Ja? cóż ty chcesz, żebym powiedziała? Z tego co ja słyszałam o nim, wątpię, żeby się Serafince podobał... ma wyglądać trochę... excentrycznie... na jedno oko nic nie widzi, a na drugie niewiele.
Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/100
Ta strona została uwierzytelniona.