Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.
Dnia 21. Maja.

Miałam list od Józi... Wprawdzie obiecała mi, że pisać będzie, ale wiem, że musiałaby Ropeckiej list pokazać, a co taki list kontrolowany byłby wart! Szczęściem chodzą na spacery... a po drodze jest skrzynka pocztowa... Józia taka zręczna, że nawet kosooka Ropecka nie dojrzy, gdy list wsunie do pudełka...
Jakże mi się to dziś z tego — stanowiska (ulubiony wyraz profesora historji, świeć Panie nad duszą jego)... z tego stanowiska emancypowanej panny — dziecinne wydaje! Zaręcza mi, że Wolfgang (imię tego nieszczęśliwego Huzara) poprzysiągł jej dozgonną wierność, i gotów jest czekać lat pięćdziesiąt, byle „płomień jego został ukoronowany“. Tak Józia wyraziła się po francuzku...
Huzar podobno niema ani domu, ani łomu; patrontasz, dolman... wąsy i nadzieję dosłużenia się czegoś... Józi ojciec ma tylko pensję urzędnika... Jakże oni mogą myśleć, że się pobiorą! Ja tego nie rozumiem. Ciągle słuchając Mamy i Cioci tak mam ugruntowane zasady w tym względzie, że Józi pojąć nie mogę. Ale ona choć starsza odemnie, a dziecinna...
Pisze mi, że gdyby tylko skinęła, gotów jest ją