Mama mówi, że to zawsze gotowe do rewolucjii z motyką na słońce, a każdy z nich wrzeszczy..., najgorszego tonu...
Panią szlachcicową być nie myślę... Wujcio musiał Ojcowskie zamiary wyśledzić i zdaje się, że z obawy o mnie przyjechał... Wziął mnie do okna — bo, choć na to nie zasługuję i nie wywzajemniam mu się — zdaje się, że mnie po swojemu kocha. — Zaczęło się od egzaminu, czy Ojciec mi o jakich projektach nie napomykał. Odpowiedziałam, że o niczem nie wiem... Niepodobna było inaczej. Na to stary, zbliżywszy mi się do ucha, aż ciepło poczułam, począł żywo:
— Nie mówię nic przeciw Ojcu twemu, powinnaś go szanować... Zapewne cię kocha i życzy najlepiej, ale nie daleko widzi i ma fałszywe pojęcia o życiu i świecie. Słyszałem o tem, że myśli ci swatać starego bogacza z piękną wprawdzie na świecie pozycją, ale któryby dziadem mógł być twoim... Nie dajże się namówić.. odwołaj do matki...
Zmilczałam na to... mruknąwszy podziękowanie. Zapatrzył się we mnie jakoś dziwnie, zdało mi się, że mu się źrenice zwilżyły... że z politowaniem jakiemś poglądał na mnie.
— Słuchaj Serafinko — rzekł — ja chcę żebyś była szczęśliwą... Zrozumiej mnie i ufaj temu co ci
Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/112
Ta strona została uwierzytelniona.