Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.

Oskara... mamże jej wszystko odkryć! Czy?? sama niewiem.
Ten agronom ani spojrzy...
(W rękopiśmie kilka kart wyszarpniętych...)
...Stanęliśmy na Alte Wiese, pod jakąś kozą, Okna wychodzą na promenadę, którą przez cały dzień przeciągają chorzy, chore, zdrowi, ciekawi, cały świat ten, który się tu ze czterech krańców zbiega, aby parzyć sobie usta gorącą wodą... Baron stanął w trzecim domu... Jeszcześmy się na świat nie ukazywały, bo Mamy toalety nierozpakowane i mnóstwo rzeczy braknie. — Żadnej dotąd z okna nie postrzegłam twarzy znajomej.
Jeżeli Mamie suknię ranną, dziś odświeżoną, przyniosą, jutro idziemy do doktora Flekelesa i rozpocznie się picie u Sprudla... Pilno mi wyjść... tyle nowych twarzy... Tu przynajmniej nikt mojego wzroku śledzić nie będzie... z oczyma mogę robić, co mi się podoba... Młodzieży jest dosyć, tylko blado jakoś wyglądającej... Roi się pod oknami naszemi cały dzień... Przed kawiarniami też, rano i wieczór osób pełno. Słyszę ztąd muzykę... Okolica bardzo ładna... Wszystko mnie tu bawi, a szczególniej swoboda, jaka mi się obiecuje...
Gdyby nie ta historja z Bomburry, którą bardzo w porę postarałam się zrobić... byłabym tę nieznośną