Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.

jest to miejsce bardzo wesołe, chociaż muzyka gra, tańcować nawet się trafia i okolica prześliczna...
— Jeszczem nie miała czasu go poznać! szepnęłam zimno...
Nie podnosząc oczów i ja też egzaminowałam go pilnie. Bóg go tam może wiedzieć ile ma lat, wprawdzie gdybyśmy szli razem, prędzejby mnie wzięto za jego córkę, niż za wierną towarzyszkę — ale — ale nie odrażający. Mama ani nań chciała spojrzeć, i właśnie gdy Jenerał się ze mną do rozmowy dłuższej gotował, pochyliła mi się do ucha... szepcząc abym poszła zaraz do pokoju. Nie było sposobu — zawinęłam się szybko, jak gdyby najpilniejsza wypadła potrzeba i uciekłam... Widziałam jak Jenerał spojrzał na Ojca, a on na niego... jakby sobie znaki dawali. Nie odeszli jednak. Pan von Hahlen przysiadł się do Mamy z wielką uprzejmością — przypatrywałam się temu z za firanki — począł rozmowę żywą, którą Ojciec podsycać się starał...
Mama z początku siedziała dosyć milcząca, ale zwolna znać ją jakoś umiał rozbudzić i ożywić, bom postrzegła, że z czoła znikły chmury i — ożywiła się znacznie.
Chociaż nie słyszałam o czem mówili, domyśliłam się, iż musiał bardzo zręcznie uprzedzenia Ma-