Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.

pozwolę, słodkie baranie oczy robić do wszystkich kobiet, to się bardzo myli...
Szczęściem Flora w kwadrans mogła poznać z kim ma do czynienia, i nielitościwie z niego szydziła, co go odstręczyło. Gdy odszedł spytałam jej: No cóż mówisz!
— Niepowabny, odpowiedziała serjo, ale na męża il est suffisament laid... nie zbyt przebiegły... to lepiej, idzie o to czy bogaty... i... tacy ludzi bywają uparci... trzeba by się o tem przekonać.
— Ale on daje sobą powodować...
C’est tout ce qui il faut...
— Jakże mi radzisz?
— Jabym go wzięła, gdybym już nie miała innego, odparła, tyle tylko powiedzieć mogę.
— Nie kochając?
Ruszyła ramionami i śliczne ząbki białe pokazała w uśmiechu...
— To farsa ta miłość! szepnęła mi, to dobre w romansach, ale w życiu, cóż znowu, cela ne compte pas, ce n’est pas serieux.
Ona ma słuszność, nie chce być tak nieszczęśliwą jak Mama... Majątek... panowanie... to pierwsza rzecz... Każę sobie mu kupić kolje takie, żeby Flory brylanty poszły w kąt...
Gdyśmy wieczorem znalazły się sam na sam z