Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/156

Ta strona została uwierzytelniona.

krok podobny... Myślę i nie pojmuję tego. Nie widzę w Stryju, w Baronie, nawet w Mamie ani tego podziwienia, ani tej zgrozy, jakby ich postępowanie tego warjata napełnić powinno. — Mieliżby oni być w spisku, aby w ten sposób mnie zmusić do zamążpójścia...
A! niechcę tego przypuszczać...
Od Mamy dowiedziałam się, że była w największym kłopocie z ojcem, który koniecznie chciał się widzieć ze mną — gniewał się i dobijał...
Leżałam w łóżku po moim powrocie, gdy ojciec nadszedł znowu — to mi dozwoliło usłyszeć ich rozmowę.
— Będęż nareszcie miał szczęście oglądać oblicze mojej córki? zawołał głosem od gniewu drzącym... Raczysz mi pani wytłumaczyć, jak mogłaś tak dziecko moje zasekwestrować, aby do niego ojca nie dopuścić?
— Serafinka była chora...
— Tem bardziej godziło się mi dozwolić ją widzieć...
— Leżała w gorączce...
— To bajki! — zawołał ojciec — w tem wszystkiem przeczuwam i widzę co innego. Miałem dla niej projekta; szło o to, aby je rozbić i uniemożebnić...