prozaicznie na Sulimów, ja też zapatruję się na małżeństwo.
Spojrzał mi w oczy, mógł z nich wyczytać, że mnie to mało obchodzi.
W wejrzeniu jego było trochę ironji. Rozumiem to; dosyć żeby znał Pilskę, ta mu wypaplała pewnie wszystko: i jak p. Oskar wygląda i co to jest za małżeństwo. Zarumieniłam się i na tem się skończyło.
Dla czego ten obcy człowiek, bądź co bądź, dziś w podrzędnej względem nas pozycji, człowiek w którym niema nic znowu tak osobliwego — obchodzi mnie i drażni, dlaczego o nim myślę i chciałabym zbliżyć się do niego, poznać lepiej, to rzecz niewytłumaczona.
Gniewa mnie to, że śmie nie być moim wielbicielem.
Baron go przywiózł, jak mówił — gwałtem, na herbatę. Mama dobra, kochana, która musiała dojrzeć, że mnie on nieco zajmuje, bawi, wcale nie stawała na przeszkodzie bliższej znajomości. Składało się wieczorem tak, że najczęściej musiał mówić ze mną, Baron z Mamą.