skandalu uniknąć. Jestem znękana i biedna. Na samą myśl powrotu, życia z nim, szał i trwoga mnie ogarnia. Całą moją pociechą ten mój Opaliński... Wraca późno wieczorem, sam rozdrażniony, zmęczony, ledwie czas mając ochłonąć i przychodzi jeszcze słuchać mych żalów. Powiedziałam, opisałam mu wszystko... ale i on nie umie na to dać rady. Ślub, jest to węzeł nierozerwany, potargać go, nawet rozpacz nie ma prawa... Na dolę i niedolę wiążą się nim ludzie, aż śmierć rozerwie kajdany.
Jest tylko tego zdania, abym niepowracała do Herburtowa.
Wytłumaczyłam mu położenie Matki. Znał je wprzódy, bo się dotykał interesów naszych.
— Panie obie przerażacie się do zbytku ubóstwem... nadtoście nawykły do występowania przed światem, i więcej dla niego, niż dla siebie czynicie ofiar... Ale świata blaskiem pożyczanego dostatku nigdy oszukać nie można, a godnie noszone ubóstwo, każdy szanuje. Sulimów nie starczy na utrzymanie licznego dworu, ale nie zabraknie w nim na życie skromne i wygodne...
— Panie, Matka słyszeć niechce o najmniejszej zmianie. Zalewa się łzami na samo wspomnienie, iż świat by ją mógł dostrzedz i tłumaczyć...
Co wieczór wznawia się ta rozmowa... ale nie
Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/206
Ta strona została uwierzytelniona.