stannie dzielić, pomiędzy nim a Stasiem... którego płacz słyszę z trzeciego pokoju... Żal mi tego nieszczęśliwego, dogorywającego, ale daleko większe mam obowiązki dla mojego Stasia, który życie dopiero poczyna; którego oczki czarne, śmieją się do wiosny, do słońca, do mnie... do przyszłości...
Czasem się lękam zdusić go w uścisku, zjeść go pocałowaniami, wyssać z niego duszyczkę... Gdy śpi, siedzę nad kolebką i patrzę, patrzę... tak jak niegdyś patrzałam na morze w Castellamare... Tylko że morze, nie mówiło nic do mnie, a twarzyczka mojego Stasia... cuda mi rozpowiada... Nie mogę się oddalić od niego... przyrosłam do kolebki... Gdy go obca kobieta chce wziąć na ręce, zazdroszczę, drżę, boję się i gniewam...
O ty szczęście moje... Gdybyś ty wiedział, spiąc, jak gorące łzy spadają na ciebie... i — jak drogo okupiłam uśmiech twój, dziecino moja...
Przerwać musiałam dziennik, aby ich pożegnać... Dałam mu cały długi rejestr różnych rzeczy, koniecznych dla Stasia... Mnóstwo mu braknie zabawek... na wypadek, gdyby zażądał już się bawić... wszystko musi czekać na niego — aby ani chwilki nie pożądał — nie tęsknił... Niech będzie szczęśliwy...
Opaliński wstąpi do Mamy, aby jej ustnie opowiedział o Stasiu... On to potrafi najlepiej...
Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/213
Ta strona została uwierzytelniona.