Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/216

Ta strona została uwierzytelniona.

zimnym.... trochę strasznym, wszedł do mojego pokoju... widocznie mając mi coś do powiedzenia...
Nie lubię go u kolebki mojego Stasia — trwożę się, gdy nań patrzy, poprosiłam go więc do mojego pokoju...
Obejrzał się wprzódy bacznie, nim począł rozmowę...
Widziałam, że coś ważnego ma mi do powiedzenia i że mu to nie łatwo przychodzi..
— Kochany Stryju, rzekłam — proszę cię, bez ogródki... znacie mię trochę... bądź otwartym ze mną.
— Myli się kochana synowica, odparł, ja — niemam tak dalece nic ważnego, i nic... trudnego do powiedzenia... Wszystko, dzięki Bogu, jest uregulowanem, według jej życzeń... Kochana pani masz dożywocie na całym majątku, w razie gdybyś o nowych związkach nie myślała — masz opiekę nad synem aż do jego pełnoletności... masz pomocników w nas, jakich sama wybrałaś sobie... Idzie tu tylko teraz... o to...
— O co, panie Radco...
— Za życia Oskara... kochana pani, rzekł — inny mógł być skład naszego dworu... otoczenia...
Kaszlnął —
— Czy nie znajduje pani, dla własnego spokoju,