Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/218

Ta strona została uwierzytelniona.

— Weźmiecie to na siebie? zapytałam, jesteście opiekunem, łatwo znajdziecie powody, pretekst...
Zamyślił się trochę... — Nie wiem — rzekł — prawdziwie niewiem, jakby było lepiej, to potrzebuje rozwagi.. Ale rzecz sama nie cierpi zwłoki...
Na tem się skończyło... Nie wyszłam już do salonu wieczorem... Staś mnie tłumaczył... Przy nim i z nim mi najlepiej. Serce mnie nie boli, gdy patrzę na niego.



Dnia 25. Maja.

Śpiewałam Stasiowi zadumana, gdy Julka mi dała znać, że pan Opaliński chce się widzieć ze mną... Rzecz to była najnaturalniejsza w świecie, powszednia... a musiałam usłyszawszy to, chwycić się za łóżko, tak mi się nogi zatrzęsły i w głowie zawróciło. Przeczuwałam coś — strasznego... Musiałam chwilę czekać i orzeźwić się wódką kolońską, aby wyjść z pogodną twarzą.
On stał w oknie, patrząc na ogród, tak zatopiony w myślach, że mnie wchodzącą nie widział, że zbliżającej się, nie usłyszał. Miałam czas wpatrzeć się w tę twarz tak zawsze poważnie smutną, taką obleczoną chmurą, jakby go najstraszniejsze jadły