Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/222

Ta strona została uwierzytelniona.

O! jak mi pusto... Dwa miesiące te, były wiekami dwoma. Któżby pisać zabronił? Snać nie czuje potrzeby? Ja — brałam tyle razy pióro do ręki — a gdzież szukać go będę? Nic nie wiem... Radca może ma wiadomość, ale mi się go pytać nie godzi...
Śledzę tak w sercu mojem... coraz głębiej zatapiającego się obrazu, jakbym patrzała na statek rozbity, który pochłaniają fale... W Neapolu widziałam tak raz starą barkę rybacką... która uderzyła się o większy statek, i tonęła... tonęła z ładunkiem całym... Kawałek masztu wystawał po nad wodę, pochylił się,... niknął... i drgnąwszy raz ostatni... poszedł na dno...
Lecz mój statek jakże płynie po fali... i widzę go... a żagiel czarny, żałobny, nad nim... Jakieś mam przeczucia okropne... Ile razy przychodzi poczta, porywam ją z niecierpliwością — nie ma nic — oddycham.



Dnia 4. Lipca.

Na brak gości uskarżać się nie mogę. Radca jest tak uprzejmy i tak mile a tak ostentacyjnie przyjmuje, iż na Herburtów wszyscy łaskawi. Jeżeli sądzi, że mnie to bawi, lub choćby rozrywa, myli się