sztowałaś szczęścia... nabyłaś nauki życia... Nie wątpię, że jak wszystko na świecie, smutek powoli przejdzie, jesteś młodą, ochota do życia wróci. Bądź ostrożną w wyborze ludzi, w otoczeniu, w stosunkach... Wolałbym, ażebyś Ojca przy sobie nie miała... Stary bałamut, otoczy cię towarzystwem, jakie mu jest najmilsze... będzie namawiał, nalegał.
— Ale ja nie jestem dzieckiem — odpowiedziałam.
— Ty sama nie wiesz, czem będziesz — mówił dalej — bo nikt nigdy nie wie, kim ma być wśród nowych ludzi i okoliczności... A ja wprost ci powiadam, że się Ojca boję, smutku boję, nudy boję, i młodości twej i wszystkiego... Jesteś panią swego losu — pamiętaj o tem...
— Jeżeli idzie o ożenienie — rzekłam — Wuj możesz być spokojnym, niemam do niego ochoty najmniejszej, a Ojciec nawet nie może na to namawiać, bo mu idzie o moią pensję dożywotnią...
To trochę Wuja uspokoiło.
— Choćbyś ją straciła — dodał — juści kiedyś po mnie weźmiesz, co ja uciułam, tylko mi teraz nie odbierajcie... bo ja się tem bawię, że to mi w rękach rośnie... mój węzełek to dziecko moje...