Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/235

Ta strona została uwierzytelniona.
Październik.

Lwów.
Nie mam już prawie ochoty dalej ciągnąć dziennik. Do czego mi się to teraz zdało, gdy ani nadziei, ani projektów, ani zmian żadnych przyszłość dla mnie nie ma. Wprawdzie dwadzieścia i parę tam jakichś lat... ludzie zowią młodością — ja się okrutnie czuje starą... Szczęściem dla mnie — mnóstwo zastałam dawnych znajomych, koleżanek z pensji, przyjaciółek... Jednej tylko Adeli z mężem braknie, bo ci się na wsi zakopali. Za to Józia, Antosia, Flora... i — cały szereg... Gdy mi wczoraj oznajmiono wizytę Hrabiny... zupełnie obcego, niesłyszanego nigdy w życiu nazwiska, wahałam się długo, bilet obracając w ręku, czy ją przyjąć. Odwiedziny wzięłam za omyłkę, wtem się drzwi otwierają, śmiech i Józia wpadają przez nie. Za nią — tiré a quatre epingles, łysy, stary elegant, z przyzwoicie zaokrąglonym brzuszkiem... Nie mogłam tego pojąć... Huzar, jak się okazuje — ów Huzar snów jej młodości, uleciał gdzieś na Węgry, a Hrabia, jeden z tych Hrabiów tajemniczych, o których pytają:
Il est comte? est-il noble?
Zajął miejsce obok pięknej mojej przyjaciółki... Nie wyspowiadała mi się jeszcze czy w sercu także-