Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.

złoty maleńki pierścioneczek na palcu, z którym się widocznie kryje... Przysięgnę, że był zatknięty w bukiecie kamelii... Rzuciłam nań okiem, spostrzegła to, zarumieniła się i paluszek (śliczny paluszek, łapy ma ogromne, prawie ósmy numer, gdy na mnie siedem są duże!) — paluszek zaraz schowała... a potem mnie ucałowała... Juściż jej nie zdradzę... ale to się wyda i Ropecka pod rękawiczką go odkryje... Kosooka, ale na takie rzeczy ostrowidz...
Dziś mam czas trochę się o sobie rozpisać.
Słyszałam to sto razy od Mamy, że jestem dziedziczką po ojcu i po niej pięknego imienia, i że nasza rodzina do najznakomitszych w kraju należała, chociaż ją dziwne losu zrządzenia dawnej pozbawiły świetności... Ojca znam mało... widuję go rzadko, chociaż nie mogę się skarzyć, aby zapominał o mnie, ale on i Mama jakoś ze sobą żyć nie mogli...
Byłam jeszcze małą gdy się rozstali. Podsłuchałam nieraz Mamę skarzącą się przed Ciocią Hrabiną, na wszystko co od Papy ucierpiała i na niesprawiedliwość jej wyrządzoną... Całe jej życie zatruł ten związek... Widząc Ojca i Mamę, nie można by się nigdy domyślać doprawdy, iż im tak źle z sobą było... Papa jest bardzo jeszcze ładnym mężczyzną i dziwnie pięknego ułożenia, a w salonie gasi młodszych od siebie... Zdaje się taki słodki, miły, grzeczny, powol-