Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/255

Ta strona została uwierzytelniona.

bierała rzeczy dziecinne, schowała kolebkę. Chciałam się na nią pogniewać, ale mnie rozczuliła swojem przywiązaniem. Dała mi słowo, że wszystko to będzie święcie, jak relikwie zachowane... Pokoik ten urządza na garderóbkę, do ubierania, aby w sypialnym mi było przestronniej.
Tutejsza Mme Idalie niema gustu. Wszystkie wzory sprowadzają z Paryża... Podług nich niewolniczo kopiują, nie mają pomysłów i oryginalności... Juściż mi wolno sobie o tyle dogodzić, gdy innych fantazji nie mam, że parę sukien sprowadzę z Paryża. Worth zażądał fotografij, opisu koloru włosów i twarzy... Tych kilka tysięcy franków, nie będę żałować na ubranie. Józia się stroi tutaj, inne panie śmiesznie, oszczędzać się są zmuszone. Widuję u nich te same suknie po kilka razy, te same stroje, trochę i niezgrabnie poprzybierane, aby się nowemi wydawały. To meskineria... Albo proste płócienko, albo coś istotnie dystyngwowanego.
Ojciec znajduje to nietylko właściwem, ale koniecznem. Nie mam obowiązków, to cała rozrywka moja.
Wygadałam się przed Józią z tem, i postrzegłam, że to jej przykrość zrobiło. Skarzy się na męża, iż choć bogaty, budżet jej ogranicza ściśle, i