Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/259

Ta strona została uwierzytelniona.

Testamentu Ojciec powiada, że niepodobna zwalić, bo by skutek dla mnie jeszcze był gorszy... Ale ja wcale chciwą nie jestem...
Z ojcem zaraz przyszedł dziś jakiś szlachcic kosooki, w starym fraku... śmiejący się i gadający niezmiernie głośno, który chce majątek mój wziąć w dzierzawę — Daje półsiodma tysiąca, ale chce kontraktu na lat dwanaście. Ojciec go proteguje mocno. Sama jeszcze nie wiem, co pocznę, odłożyłam postanowienie do jutra... Wieczorem szlachcic już siedem daje, byle mógł z kontraktem do domu odjechać... Papa nalega... Nie mam się kogo poradzić... bo wiem jak Ojciec swoje własne interesa prowadzi, i lękam się jego nieopatrzności.



Dnia 2. Listopada.

Jezdziłam do Józi, której mąż uchodzi za bardzo rządnego człowieka. Nadszedł zaraz... i obiecał mi wśród dnia, rozpytawszy się dać radę. — Ojciec tymczasem gdym powróciła, wymawiał mi, że ja w nim nie mam ufności... i naglił mocno...
Dobrze żem była ostrożną, bo i mąż Józi powiada, że i osiem tysięcy wziąć można... Ostatecznie więc zażądałam od tego p. Konopki ośmiu... Okrut-