ży ku wyższym sferom, gdyby kiedy ambicja owładła — przewodnikiem zdaje się doskonałym...
Nigdy nie pragnęłam tego świata dworskiego, tych blasków — ale, zaczynam go być ciekawą.
Baron jakby to przeczuł, czy zrozumiał, opisuje mi dworskie fety, ceremoniał uroczysty — powagę, którą jest przyobleczona ta starożytna dynastja — świat ten dziwnie oryginalny, czujący swe posłannictwo i spełniający je z namaszczeniem... Wygadałam się przed nim, że byłabym ciekawą choć z dala się temu przypatrzeć; zaręcza, że gdybym przyjechała do Wiednia, wyrobił by mi z łatwością i prezentację u dworu i bilety na wszystkie bale, cercle, dworskie przyjęcia i zabawy...
Suknie moje przyszły pocztą z Paryża... W istocie są przepyszne...
Jest w nich ten wdzięk niewynaśladowany, który tylko mistrzowska ręka nadać może. Jedno nic, zmięty gałganek, rzucona od niechcenia podpinka... guziczek... tyle nadają charakteru, taką mają fantazję... Można powiedzieć, że suknia paryzka została tchnieniem jednem stworzona, gdy nasze fabrykaty klejone są mozolnie, czuć w nich pot czoła, pod którem myśl się obracała leniwo i tchórzliwie.
A! to lila z popielatem! co to za arcydzieło...
Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/265
Ta strona została uwierzytelniona.