— Nie sądzę, rzekł Ojciec... ale o to możemy z nim mówić i traktować. Zdaje mi się, że byłabyś straciła dożywocie na Herburtowie — ale pensji — nie...
— Baron nie jest młody — odezwałam się.
— Ale bardzo miły i przystojny, jest w tym wieku przyzwoitym, który nie rychło już się zmieni... a ma za sobą doświadczenie, takt, położenie. Będziesz natychmiast prezentowaną u dworu... a ja...
Uśmiechnęłam się — Ojciec się obraził.
— Masz mnie za egoistę, rzekł, ale ja tylko twojego szczęścia pragnę... Nie rozumiesz mnie, nie umiesz ocenić...
Nalegał, abym dała odpowiedź baronowi — ledwiem uprosiła, aby zwlókł ją, oświadczając, że chce upatrzyć chwilę sposobną dla mówienia o tem ze mną...
Jestem poruszona, gniewam się — głowa mnie boli — nie wiem co począć...
Nie kocham go, ale o to mniejsza — mamże moją swobodę poświęcić dla ambicji... Pomimo uroku, jaki ma ten człowiek, niezmiernie zręczny, prawie się lękam tej jego nadzwyczajnej tajemniczości, milczenia, zapieczętowania. Ani Ojciec, ani ja nie znamy jego przeszłości, i podobno nikt jej nie zna...
Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/267
Ta strona została uwierzytelniona.