Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/268

Ta strona została uwierzytelniona.

familii nie ma, sam o tem mówił... Nazwisko i tytuł nic nie powiada... Zaślubić taką zagadkę? dla czego?
Ojciec powrócił wieczorem, myśląc, żem może rozważyła już i na coś się zdecydowała... Tak dawno nie byłam w Sulimowie, chciałabym pojechać i rozmówić się z Matką. Wprawdzie na jej radzie teraz nie wiele mogę polegać, ale znajdę tam Ciotkę, która właśnie pojechała... może też ona coś wie, może Rotmistrz, który jej towarzyszy... Zresztą przynajmniej się to odwlecze... Jutro więc kazałam pocztę zamówić na rano. Ojciec prawie się gniewa na mnie.



Dnia 9. Listopada.

Po okropnej drodze dobiłam się tutaj nareszcie, zmęczona i nią i myślami...
Cała moja przeszłość przesunęła mi się przed oczyma... W Sulimowie od ostatniej bytności nic się a nic nie zmieniło. Matka prawie z sypialnego pokoju nie wychodzi.
Pilska (bo ją inaczej nazywać, nie mogę się nauczyć) wybiegła pierwsza na moje spotkanie... — Co za gość! — zawołała.... I płakać zaczęła po rękach mnie całując...