Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.

rzeczach kryją się przedemną tak, iż więcej domyślać się muszę niżeli wiem. Ile razy Ciocia przyjedzie, zamykają się i szepcą.
Jedno tylko rozumiem, iż Mama była i jest nieszczęśliwą, i że los kobiet w ogóle nie do zazdrości. Kazano mi do niego być wcześnie przygotowaną.
A co ja admiruję w Mamie, to ten jej heroizm, z jakim ona znosi los swój, nie pokazując cierpień przed światem. Tak na oko nie ma weselszego nad nasz domu. Osób bywa mnóstwo, widząc mamę w towarzystwie, nigdy by się nikt nie domyślił co cierpi... Wszyscy mężczyzni się w niej kochają, a tak jest jeszcze piękną, tak majestatyczną, tak świeżą, przytem tyle ma dowcipu... iż się temu wcale nie dziwuję...
Słyszałam jak mówiła Cioci: — Nie mogę się przecie zamknąć z memi łzami, któreby jego obwiniały... nie chcę aby świat wiedział co się w mojem sercu dzieje, wolę żeby mi zarzucano płochość, niż żeby się naśmiewano z opuszczonej i pokrzywdzonej. Czynię sobie przymus, bawię się... Mąż by inaczej mógł sądzić, iż dosiągł celu swojego i uczynił mię męczennicą...“
I to wiem, że Mama Papy nie kochała, gdy ją za niego wydano, c’etait un mariage de convenance.