zapowiedziała pani Fellner, że się za mną stęskniła, że prawie umyślnie przybyła, ażeby dni kilka przebyć ze mną, i że mnie z sobą zabiera... Nieposiadałam się z radości...
Fellnerowa nie śmiała się otwarcie sprzeciwiać, skrzywiła się tylko i swoim kwaśno-słodkawym głosikiem bąknęła coś o przerwanych naukach, ale Mama, której nic się oprzeć nie może, zamknęła jej usta uściskiem... Otwarcie powiedziała, iż widzi dla mnie potrzebę rozrywki, odświeżenia się, dla swojego serca zbliżenia się do jedynaczki... Stara Fellner zaczęła coś żuć w ustach, jak to ona umie, gdy zła, a nie śmie się rozgniewać, i na tem się skończyło...
Pobiegłam, książki i seksterna w kąt rzucić, wziąść tylko kapelusz, szal i rękawiczki, i w chwili byłam gotową... A! przynajmniej się odetchnie wolniejszem powietrzem... I mam pewne plany... zobaczymy!
O północy. Mama usnęła, korzystam z tego, aby się rozpisać w dzienniku o przygodach dnia tego...
Już w drodze, jadąc do hotelu, uważałam z rozmowy, iż mama nie była zupełnie zadowoloną pensją pani Fellner i że nie znajdowała ją dosyć dystyngwowaną. Utwierdziłam ją w tem przekonaniu, wyliczając wszystkie panienki różnych procedencyj, kolegu-
Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/31
Ta strona została uwierzytelniona.