Ona stroi, ona dobiera ubiorów, ona daje audjencję, ona donosi o sługach, trzyma klucze... odprawia ludzi, poleca... Zdaje mi się, że ona też na pensję mnie wysłała, a — gdyby tylko chciała szczerze, odebrałaby mnie z niej pewnie. Dała mi słowo, że się do tego przyczyni... Niebardzo jej jednak ufam... W oczach tych Pilskiej czasem błyśnie coś takiego, jak u kota po ciemku... Ma żółtawe źrenice... a usta ledwie znaczne, zaciśnięte... Gdy długo patrzy na mnie... jakiś niepokój porywa.
Cały dzień struty! wszystkie moje plany i rachuby rozbite, zniweczone. Nigdy tego Wujcia nie kochałam bardzo, ale od dnia dzisiejszego, to go nienawidzę...
Mama spała dosyć długo, bo ją ta konferencja z Szambelanem jakoś zmęczyła... Ja, przywykłam do rannego wstawania, zerwałam się wcześniej i poszłam do Pilskiej, pour lui faire ma cour... Piłyśmy kawę razem... szepcąc po cichu, aby nie obudzić biednej Mamy... Wtem do naszego pokoju wchodzi nieoznajmiony... kto... Wujcio... po swojemu... z hałasem, ze stukaniem, bez ceremonji. Szczęściem