Ja Barona bardzo, bardzo lubię... dla Mamy czuły, do mnie bałwochwalczo przywiązany, i człowiek wyższych pojęć. Słysząc go, gdy mówi o świecie, o ludziach... z Mamą... roskosz prawdziwa... rozum w każdem słowie, trafność, dowcip i taki ton doskonały...
Mama daje mi wiele swobody, co i jej też się wypłaca tem, że ona może swój dzień rozporządzić, jak się jej podoba... Objęłam mój apartament z oknem na ogród. Obok pokój bardzo wygodny ma mieć Miss Jenny, przyszła moja guwernantka... ale ja jej nazywać tym tytułem nie myślę. Zapowiedziałam to Mamie i zgodziła się, że ma być dame de compagnie, i nie powinna mną ani do zbytku dyrygować, ani obciążać nauką.
Będę czytała dużo... książki uczą i bawią. Mamy śliczną bibliotekę, francuzką i angielską... do której przystępu nikt mi nie broni... Nie potrzebuję nic więcej. Miss będzie do języka... a że po angielsku umieć potrzeba, bo to należy do dystyngwowanego wychowania... zniosę tę Angielkę. Teraz dopóki ona nie przybędzie, Mama zajęta albo tam o tych nieszczęśliwych interesach z baronem Hermanem po całych dniach szepce, siedząc w gabinecie... ja czytam, albo idę do Pilskiej.
Nie wiem, czy ona mnie bada... ale czasem po-
Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/56
Ta strona została uwierzytelniona.