Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.

Prawda, że od czasu, jak byłam na pensji, choć połowę za nią płacił, wcalem go nie widywała.
Mama się przeszła parę razy po salce zamyślona...
— Jestem w takim usposobieniu — odezwała się — nerwy mam tak podrażnione — choroba moja się tak wzmogła, iż bezkarnie nie mogłabym widzieć twego Ojca... którego bytność każda do żywego mnie porusza... Tyś go kochać i szanować powinna, mais il a des torts envers moi, których ja mu zapomnieć nie mogę... Miss Bomburry niech z tobą jedzie... po cóż ma tu do ciebie się fatygować, gdy ty możesz do niego...
Tak będzie najlepiej.
Ja się ani mogłam ani chciałam sprzeciwiać, posłano po Miss Jenny, a ja się poszłam pakować... ale naprzód do Pilskiej. Myślałam, że jej nowinę przyniosę, chociaż ona z posłańca i z listu już wszystko naprzód wiedziała, nawet Mamy odpowiedź...
— Wiem — wiem — zawołała, zobaczywszy mnie w progu — list od Papy, a panna pewnie do niego jedzie...
Zdumiałam się — ale z kądże wiesz?
— Oh! łatwo się tego było domyśleć...
Dopiero wystąpiła z radami życzliwemi, jak mam mówić i co, o czem zamilczeć... Przestrzegła mnie,