Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.

zbił z tropu, że na chwilę zamilkł, rzucił się potem na krzesło i począł się śmiać wołając:
— A — dalipan — przedziwny!
Jednakże dał pokój tej drażliwej rozmowie i — zwrócił się do mnie z pytaniami. Nadąsałam się za Mamę i wyszłam umyślnie, nie wracając aż do stołu...
Jak mnie tylko zobaczył, przyskoczył zaraz do mnie, widać było, iż chciał załagodzić sprawę, alem pozostała zimną...
Zdaje się, że przy obiedzie i przez cały czas pobytu, dobierał przedmiotów do rozmowy takich, aby Mamie i Baronowi dokuczyć niemi i podrażnić. On jeden też tylko jadł i pił. Baron serwety nie zdejmował z talerza, Mama do ust nic nie wzięła... Nic go to nie obchodziło...
Wie bardzo dobrze, jak o Ojcu mówiąc przykrość czyni Mamie, pomimo to szeroko o nim prawił, zdając się rozkoszować tem, gdy na twarz rumieniec lub bladość wywołał...
Odetchnęliśmy, gdy pod wieczór bryczka zaszła... i drzwi się za nim zamknęły. Mama się prawie rozpłakała...
— No proszę cię, Hermanie — zawołała, sam powiedz, nie jestże to w mojem przeznaczeniu, wiecznie i najstraszliwiej cierpieć... Nie mogę go ode-