Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/107

Ta strona została skorygowana.

wszystkie ręce na nich się podniosły: ale marszałkowska piechota, bojąc się odpowiedzialności, ocaliła ich i ledwie z największą trudnością, uprowadziła do turmy zamkowej.
W ślad za nimi szedł lud, krzycząc, rzucając kamieniami i błotem; okna wszystkich mieszkań były otwarte, po wszystkich ulicach rozeszła się wieść przerażająca, jedni uciekali, drudzy biegli na miejsce o prawdzie się przekonać, inni zapierali się w domach, lękając się rabunku, zaburzenia, gotując się do obrony...
Wrzała zemsta we wszystkich. Młodzież leciała mścić się na zborze za swoich, ale czynność piechoty wojewódzkiej uprzedziła wszystkich. Już dwa rzędy żołnierzy broniły przystępu do zboru, i lud rozejść się musiał, czekając pomyślniejszej chwili, przysięgając nie darować.
— Ha! — wołał jeden starzec — nie było tego, kiedy za nieboszczyka Zygmunta niemego paliły się te psy heretyki z rozkazu królowej na rynku krakowskim!...
— O! taka to wdzięczność tej gadziny, wypielęgnowanej na naszej ziemi, której wszelką dano wolność!... Pamiętamy jak młode kacerskie urwisy pastwiły się nad męką Pańską w Rakowie!... Wygnali aryanów: i cóż to pomogło, kiedy tu jeszcze jak maku tej plagi zostało! Oj! ten, kto ich pierwszym był nauczycielem, całą wiecznością w piekle nie od-