Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/126

Ta strona została skorygowana.

ko sprowadziło ją z drogi, że utkwiła w szacie, wyrytej koło lewej nogi Świętego Michała.
Wszyscy osłupieli i pobledli uderzeni tą nadzwyczajną śmiałością; ale pan Wacław, rozgniewany, że mu się już raz nie udało, porwał strzałę z za pasa drugą, naciągnął i zawołał: — Ha! a widzicież tę czarną mniszkę, kawkę Święto-Michalską! he! oto... tam na chórze, na ławie siedzi, a okienko otwarte! muszę przerwać jej nabożeństwo! cha! cha!
Wymierzył w mgnieniu oka i znowu strzała poleciała. Krzyk dał się słyszeć w kościele i mniszka znikła.
Szał, w którym był pan Wacław, nie dawał mu postrzedz przestrachu wszystkich otaczających go, z których kilku, przelęknionych uciekać nawet chciało; inni zaś osłupieli, nie wiedzieli co robić. Jeden ksiądz Balcer z uśmiechem szyderskim poglądał z okna na kościół i szemrał coś pod nosem.
Ledwie chwilka przeszła, nowy pocisk wybiegł z łuku na kościół Święto-Michalski, ale że na ulicy żaden tumult spostrzegać się nie dawał i nie zagrażał nikomu, zaczęto się powoli kupić naokoło strzelającego, wszyscy przez okna powychylali głowy, a pan Wacław zawołał: — O! stąd jeszcze źle strzelać; ale niechno wnijdę na wieżyczkę, pod zegar...zo...obaczycie jak się popiszę. To mówiąc, wyszedł, i wkrótce usłyszano znowu świst strzał w po-