Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/127

Ta strona została skorygowana.

wietrzu, i ujrzano jak niektóre z nich utkwiły w murze, lub bezsilne padały o ziemię.
Gdy się to dzieje, podochoceni biesiadnicy patrzą z okna na ulicę.
Na placyku, dzielącym zbór od kościoła Świętego Michała, usłyszawszy świst, przelatujących strzał, zastanowiło się kilka osób. Dwóch mimo przechodzących bernardynów stanęło i, podniósłszy oczy, jeden z nich, starszy, rzekł do drugiego:
— Bracie Salezy, czy nie słyszysz?
— Czego?
— Świstu strzał!... patrz! heretycy strzelają ze zboru na klasztor panien bernardynek i kościół Święto-Michalski!
— Święty Franciszku! byćże to może? — odezwał się młodszy, wychylając głowę z pod kaptura. — Jezus, Marya! czy widzisz, bracie Innocenty, tego młodego niedowiarka? oj! zda się, że on do nas celuje! o zgrozo! o zuchwałości!... uciekajmy, roznieśmy wieść po całem mieście, niech się lud zbierze bronić znieważonej świątyni Pańskiej!... Uciekajmy!...
— Poczekaj, bracie Salezy! — przerwał drugi, śmielszej nieco natury — czy słyszysz łajania z okien!...
W istocie, w tej chwili właśnie, ksiądz Balcer wołał ogromnym głosem:
— Czegóż psy sodomskie, trzodo zaślepiona Amalecytów, stoicie z wytrzeszczonemi oczyma! precz! bo kamieniem w łeb!