albowiem widywano tylko u ks. Jezuitów dyalogi Wielkanocne wystawiane bez przygotowania, w których (jak primadonna) występował laik w sutannie z gęsim skrzydłem, niby to anioł, Judasz z konopianą brodą, i dyabeł z rogami zaimprowizowanymi z piórników. Raz tylko jeszcze za Zygmunta III[1] studenci w innym rodzaju wystawili dramat, wyśmiewający błazna królewskiego Rialta.
Mimo pokątnych szemrań na króla, Władysław nierównie więcej od ojca swego był lubiany, bo wychowany w tym kraju, świadom języka i obyczajów, duszę mając szlachetną i prawdziwie królewską, łatwo pozyskał serca tych, których sobie chciał zjednać.
Położenie Wilna jednakże w owym czasie, niebardzo było szczęśliwe — oddalone od króla, rzucone na łup dysydentom, rządzone przez dumnego ich naczelnika wojewodę Radziwiłła, często napróżno w sporach swoich oczekiwało sprawiedliwości, która jadąc z Warszawy, zawsze się w drodze nadpsuć musiała.
Ciągłe zawichrzenia i spory z dysydentami, truły spokojność mieszkańców. Zaczęły się one od spalenia biblii Brzeskiej w roku 1563, odnowiły się w całej sile 1581[2], kiedy biskup publicznie palić kazał wszelkie księgi prote-