Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/136

Ta strona została skorygowana.

sło, a córka jego rzuciła szkatułę w komin i popiołem ją przykryła zwierzchu, po bokach zasypała węglami i niedopalonemi głowniami.
— A sklep! sklep, sacrebleu, morbleu, ventrebleu czy zamknięty? dites donc, Justine! — odezwał się po cwhili kupiec, boleśnie miotany trwogą i niespokojnością. — W takiem zamieszaniu lada kto może wpaść, zabrać, rozkraść, rozerwać, zniszczyć, złupić, zniweczyć, obedrzeć, zostawić mnie bez sposobu do życia, bez kawałka chleba, bez grosza i szeląga na starość, o żebraninie. Mój Boże! czy słyszysz, moja córko! szturmują do zboru! ventrebleu! sacré tonnerre! mille diables! Kamienie jak grad lecą! ratuj, ratuj nas, wszechmocny Boże! co to za miasto! mille diables! co to za miasto! gdyby nie ten sklep, wyniósłbym się stąd piorunem! Ach! nie tak to w naszym Paryżu, tam są Gardes du Roi, sentinelles, postes nocturnes, cavalerie, infanterie! Mille tonnerres, co za stuk? czy słyszysz? hę?... Mój ojciec opowiadał jak za panowania Franciszka I... Aj! co za stuk! sacrebleu! panno Justyno, czyste piekło!... Byłem jeszcze dzieckiem, kiedym słyszał taki hałas na Place de Grève, kiedy... Aj! czy nie wybito bramy?
— Nie, oni chcą wyłamać zborową bramę.