Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/137

Ta strona została skorygowana.

— Już po mnie! mort et furie! czemuż twój mąż nie wraca! dobędą zboru, to i on tam zginie!
— Zginie!! — powtórzyła Justyna, załamując ręce i ta myśl okropna, jak błyskawica, przeleciała z jej myśli na serce i wypaliła na niem drogę okropnych męczarni.
— Nie, on nie zginie! — zawołała po chwili z zapalonem okiem i twarzą — nie! a jeśli zginie! o! ja się zemścić potrafię!... — To mówiąc, zmarszczyła ładne brwi swoje, tupnęła nogą, jakby świat u stóp jej leżał, i zamilkła.
— Już po mnie! — wołał tymczasem kupiec — hej! chłopiec, czy zamknąłeś piwnicę na wielką kłódkę i rygiel... morbleu! ta szuja, jeżeli nie do pieniędzy, to do wina może się pokwapić! Bodaj to mieć tak warowne miejsca, jak w Paryżu Hôtel des tourrelles! co to za forteca! chciałbym w niej być teraz!... Tfu! morbleu! a to co? czy nie do naszej bramy stukają? moje dziecię... aj! — dodał drżącym głosem — chodź, pójdziem, skryjem się do lochu, tam nas nie znajdą... weźmiemy z sobą szkatułkę! tu ona nie jest bezpieczną! Ze mną, Boże ratuj! qui vive! ah! sacrebleu! co za tłumy ludu zbór oblegają! ach, gdyby po groszu od głowy, byłby majątek!... coraz więcej a więcej!... ach, czy widzisz? dites donc, Justyno? i o czemże my-