Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/149

Ta strona została skorygowana.

w tych rączkach, białe, pulchne, musiała być bogata. Rączki te nie pracowały, bo bardzo ładne, jeszczem takich nie widział! o! otóż i zdobycz! pierścionek na palcu! przecież i to coś warto! ściągnę!! a jucha!! palce pobrzękły! ani weź! tfu, do dyabła!
To mówiąc, tak silnie pociągnął trupa za palec, że trumnę wywrócił i martwe ciało padło, jak kawał drzewa, opodal na posadzkę. Nie rozczulił się tem jednak bynajmniej rabuś, posunął tylko bliżej latarnię, uchwycił znowu za palec trupa i targał nim silnie, póki nareszcie pierścienia nie zerwał.
— Ha! przecież! — zawołał z dzikim uśmiechem — pewno się nikt za życia tak nad tą panną nie wymęczył, jak ja po śmierci i to dla marnego pierścionka! a pierścionek... — rzekł, zbliżając się do latarki — może i nie złoty, ale pewno go miała od kochanka, nieboraczka! na nim dwa serca i dwie rączyny! biedna!! a teraz wala się po ziemi... Chodźmy, bracie Grzegorzu, nie traćmy czasu — dodał, popchnąwszy nogą trupa — chodźmy do ołtarza i zakrystyi, tam więcej złota znajdziemy.
I posunęli się ku wielkim drzwiom, na lewo od wchodu w głębi będącym. Poodbijali szuflady, schowania, powyjmowali kielichy, patyny, monstrancye, wota; wszystko, co tylko w ich oczach jakąkolwiek miało cenę, nie uszło ich łapczywości. Kiedy się nareszcie przebrało, a powszechna cisza wróżyła, że Bernardyni nie