Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/153

Ta strona została skorygowana.

— Ostrożnie! no! czy słyszysz? dalibóg, coś szeleści, jakgdyby kto chodził za nami... strach mię bierze!
Gdy to mówił, mimowolną przejęci bojaźnią, skupili się wszyscy sześciu między dwie trumny: najśmielszy wzniósł naprzód latarnię, spojrzeli i wzrok ich utonął w ciemnościach, a ucha doszły tylko oddalone, słabe głosy od zboru i nic więcej...
— Próżno tylko straszysz nas, mosanie... to szczury chodzą, a tobie się zdaje, że ktoś idzie... Już ja ci ręczę, że tu nikt nie zajrzy...
— Zobaczymy jeszcze w tej trumnie... pięknie obita... napisy jakieś złocone... odwal wieko! ho! no! powoli, bo wyłamiesz!! tak! rzuć je na bok!... poświeć tu! jakiś zawadyaka! patrzno! nie spróchniał!! biały jak wojewodzianka, która nigdy gołego słońca nie widzi, chyba przez zasłony. O! i on też dawno słońca nie musiał oglądać.
— Ale co za fatalna mina! wąsy! czupryna... oczy wypadłe... zobaczno!... tam koło rąk i szyi... czy niema nic?... jest sygnet!
— A na czapce, którą dusi ten nieboszczyk pod pachą... spójrzno! hej! czy niema jakiej spinki... jest! o! i pióro czaple!
— Mole objadły ze wszystkiem! szkoda! ale nieboszczyk nie był ubogi... A jak spokojnie leży... No! znowu coś słychać! dalibóg ktoś chodzi... uciekajmy, to upiór!
Gdy to mówił i z przestrachem toczył