Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/154

Ta strona została skorygowana.

wzrok obłąkany po czarnych sklepieniach, na których gdzieniegdzie świecił błędny promyk latarki, od wchodu usłyszano wyraźnie czyjeś kroki... Rabusie pobledli, włosy im stanęły na głowie...
Wtem postać biała błysnęła między trumnami... Wszyscy krzyknęli i padli... latarka potoczyła się daleko między trumny i, powoli błyskając jeszcze, oświeciła osobę jakąś, wielką, w bieli stojącą, błyszczące antaby i galony trumien, i zgasła.
— Czegóż się lękacie, bracia — odezwał się głos od wchodu w tej chwili — czy nie znacie... matki Maryi?... Weszłam tu za wami! ja tak lubię patrzeć na trupy!... szukam mojego synka między niemi!... Gdyby ludzie rośli w trumnach, onby był już dziś ładnym dwudziestoletnim... trupem!! Nie bójcie się mnie!... ja przyszłam popatrzeć tylko na tych ludzi, co tu leżą, jakgdyby nigdy ludźmi nie byli! No! czegóż milczycie? odpowiadajcie przecież!...
Jak tu chłodno!... ubrałam się w białą suknię tej panienki, co tam leży w kościele... a jej oddałam moją... Jej było tak chłodno w tych cienkich sukienkach, tkanych z myśli i pajęczyny... a ja przywykłam... Wybrała się też do grobu, jak na tańce! byłaby uziębła nieboraczka! Trumna nie godowa sala... a ja przywykłam!... Ciemno!... gdzież się ci ludzie podzieli? musieli uciec! czego oni się boją? mój Boże! bezbronnej kobiety! myśleli, żem