Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/197

Ta strona została skorygowana.

— Niema nikogo — rzekł — ale pójdę na górę więźniów zobaczyć, czy są wszyscy... ty tu pilnuj dobrze, daj mi klucze! nie zaśnij czasem, na przypadek krzyknij na mnie, ja duchem przybiegnę!!
Gdy to mówił i zabierał się wchodzić, stojąc już jedną nogą na progu, ze drzwi wybiegł ktoś nagle, powalił go o ziemię, porwał rusznicę, która mu z rąk wypadła i zniknął w ciemności.
— Łapaj!... trzymaj!...
— Co?? gdzie??
— Ten łotr uciekł! powalił mnie! schwycił rusznicę! goń!... jeszcze niedaleko!
Drugi knecht podbiegł kilka kroków, lecz zapomniawszy się, tak silnie na zawrocie o mur palnął głową, iż upadł.
— Ach! szelma! trzeba krzyknąć na alarm! lub wystrzelić! to ten wisielec, co tu oknem wyglądał!!
— No! strzel!...
— Ale co to pomoże! wszyscy nasi koło pożaru!...
— O! Pestilenz!!