Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/200

Ta strona została skorygowana.

dakami... biedny Jaś właśnie szedł do księży Jezuitów i zbliżał się do bramy mieszkania.
— Tam! niedaleko zboru!...
— Właśnie!...
— I cóż?
— Zabity!...
— Czy to być może! zabity!...
— Przecież sam patrzałem na to! Biedny Jaś!... jak zaczęli go rąbać po łbie, tak i na śmierć zasiekli! Mnie, sam nie wiedziałem, co się działo, kiedym patrzał na to; łzy płynęły, chciałem krzyczeć, wołać ratunku, bojaźń usta skleiła!... co to będzie z nami! gdzie my się od nich schowamy!...
— Czy nie wiesz? i nasz Sapieha miał przypadek... strzelili do niego knechci na ulicy, o trzydzieści kroków, ale chybili, on upadł, udał zabitego i tak mu uszło!..
— Ach! co też oni dokazują! Wszakże to niema dni kilku, jak tego samego Sapiehę napadli w mieszkaniu i niemiłosiernie zbili, oplwali, zelżyli i ledwie żywcem puścili!... w jegoż to własnej było gospodzie!... ach! gdzież teraz znaleźć spokojność!... — dodał, zakrywając sobie twarz rękoma, student przelękły.
— O! ja żebym był królem... wygnałbym ich z kraju!...
— A! a kiedy król przysiągł im opiekę!..
— A oni czy przysięgli, że jej będą warci?
— Prawda! ale cóż poradzisz! Już ja pisałem do rodzica mego, żeby mnie z tego Wil-