Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/201

Ta strona została skorygowana.

na wyrwał, wolę ja być w Połocku, tam słyszę spokojnie! a tu!... tu i nocy nie zaśniesz! akademii... szczęściem, że byłem w środku, bo mnie ten Jaś z rozbitą i skrwawioną głową ciągle stoi na myśli. Nie tak było dawniej! kiedym w Lidzie siedział z panią matką... tam, jak na wsi, cicho, kiedy nie było sejmików!.. Bawiłem się sobie, zbierałem kamuszki koło zamku królowej Bony, nad stawem!...
— Wczoraj szliśmy w kilkudziesięciu razem, bo tych, co się zostali na końcu, porąbali i czapki im pozdzierali!
— Tak! a tenże biedny Teofilek, którego rozsiekli niedawno, że był słaby i za drugimi do akademii idącymi nie nadążył!...
— Co już nam się dziwować, kiedy oni na panów profesorów żadnego nie mają względu; oniegdaj podle Dominikanów o mało jednego knecht szpadą nie przebił, teraz jeszcze choruje ze strachu!...
— O! a koło zboru idź broń Boże, to tak jak ksiądz Niedzielski, posłyszysz kamienie koło uszu!...
— Niema godziny, żeby się gdzie strzelanie w mieście nie odezwało!... Musiałeś widywać Tertuliana, posługacza z zakrystyi Farnej.
— Alboż co?
— I on zginął tymi dniami nieborak, szedł niedaleko zboru, wieczorkiem do domu, strzelono doń dwiema kulami i poległ... ach! jak go żałowali księża Jezuici, bo bardzo pię-