Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/55

Ta strona została skorygowana.

kiego wina, niech lada przybylec nie żartuje z nas sobie. To mówiąc, gniewny wzrok rzucił na seledynowego, ale ten zapewne się spodziewał spojrzenia, bo gdy Pyza na niego oczy obrócił, znalazł już na jego twarzy i oku wyraz tak stanowczego ognia, że zmuszony był szemrząc spuścić oczy pod stół. Po chwili jednak podniósł je z nową mocą i silnym głosem zapytał seledynowego:
— Po co tu waszmość do Wilna przybyłeś, jeżeli wolno zawytać?
— Pytać wolno, odpowiedział obojętnie zagadniony; przybyłem tu w interesie handlowym do jednego kupca.
— A z których stron? zapytał Zaranek zwykłym swoim nakazującym tonem.
— Z Saksonii, odpowiedział bardzo obojętnie nieznajomy.
— Do jakiegożto kupca? dodał rudy Zabłocki, rzucając wzrok z podełba.
— Do pana Desaus.
— A! krzyknął opiły Piekarski, do tego co to ma córkę ładną, jak jabłuszko, jak dzbanuszek, jak szklaneczka.
— Nie wiem wcale, rzekł znowu bardzo ozięble nieznajomy, czy ma córkę i czy ładną, bo do niego mam interes, nie do córki.
Kiedy to mówiono, twarz Zaranka marszczyła się wyraźnie, a oczy jego latały to na Piekarskiego, to na nieznajomego, jakby obudwóm chciał nakazywać milczenie.