Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/58

Ta strona została skorygowana.

z dobytą szablą Zaranek, przyszedłeś tu krzywdzić poczciwych ludzi, łotrze, śmierć ci tu zajrzy w oczy!...
Powtarzali wszyscy te i tym podobne odgróżki i wyrzekania, a seledynowy ze szpadą w ręku stał gotów do obrony, nie mówiąc ani słowa. Pyza jako najśmielszy, zbliżył się ku niemu z podjętą szablą, ale w mgnieniu oka, seledynowy porwał go za gardło i powalił na ziemię, a klęknąwszy mu na piersiach i groźnie zawołał:
— Wara! ani kroku do mnie, bo jeśli który palcem mię trąci, ubiję tego łotra co leży pode mną!
— Dajcie mu pokój! odezwał się Pyza, nie śmiąc się ruszyć, przelękniony widokiem miecza, który ostrzem do piersi jego przytykał. Na miłość Boga, na imię Maryi, dajcie mu pokój, bo mnie zabije! to zuch jakiś!... wart przebaczenia!... a ja... ja...
— Niech zginie! zarąbać go! wołali pijani i zapamiętali; kilka szabel błyskało już nad jego głową, kiedy córka gospodarza, wszedłszy i przestraszona widokiem tylu mieczy, krzyków i powalonych o ziemię dwóch osób, wydała głos przeraźliwy ze strachu i podziwienia. Wszystkie oczy obróciły się na nią. W tej chwili seledynowy znikł, jakby go nie było, i został tylko Pyza, jak długi wyciągnięty na ziemi, blady jeszcze, z zamkniętemi oczyma.